Jako dziecko słuchałem w naszej czarnej skrzynce magicznej audycji niedzielnej ze słuchowiskiem "Niezwyciężony". Były to dla mnie niezwykle magiczne chwile, jak cały tamten czas. Taaak, to były dobre czasy. Świat był wypełniony książkami tak niezwykłymi jak
Lemoteka. Docenia się to dopiero z perspektywy czasu. Ale dzisiaj historia zatoczyła koło i oto znowu stajemy jak na początku drogi. Młody Pirx zdaje swój egzamin by zostać pilotem. Nie jakimś tam pilotem, ale pilotem statków kosmicznych. Nie jednego, ale nieprzeliczonej flotylli statków kosmicznych. Każdy z nas, siła rzeczy, chciał zostać takim Pirx'em. To marzenie rozbudził w nas Pan Stanisław. A może i ktoś jeszcze?
Pirx nie był jakimś tam pilotem. On był najlepszym z najlepszych. Takim, jakim każdy z nas chciał być. Pilotem własnego okrętu. A celem podróży był oczywiście ... Solaris.
Tej historii nie da się opowiedzieć w jeden wieczór, a nawet w dwa. Literatura Stanisława Lema od czasów jej powstania była uznawana za czołową literaturę gatunku SF. Choć spokojnie można w niej było doszukać się odbicia ówczesnej rzeczywistości. Tak jakby te książki nie były o wyimaginowanej przyszłości , ale o naszym, ówczesnym świecie. Może dlatego tak dobrze się w nich odnajdywaliśmy?
Gdy więc IAU ogłosiła konkurs na narodowe nazwy gwiazd i ich planet z nieskrywana radością wsparłem swoim głosem pomysł ich nazwania i w głębi duszy marzyłem by wygrał Solaris i Pirx. Dzisiaj okazało się, że znowu moje marzenie się spełniło. Znowu, bo ktoś miał taki wspaniały pomysł by je spełnić.
Podróż do gwiazd można kontynuować na różne sposoby. Lem był realistą i w swoich książkach nie pisał o magicznych przejściach przez ściany czy teleportacjach. I to pewnie ten realizm był w nich najpiękniejszy. To on wciągał czytelnika na samo dno książki. To on zaprowadził nas na spotkanie z obcymi. Nie ufoludkami z antenkami na głowach czy kwasem na kłach ich obrzydliwych pysków. Ci Obcy byli bardziej obcy niż moglibyśmy sobie wyobrazić nawet dzisiaj.
Solaris to ów Obcy. Mało interesująca planeta. W zasadzie nikt nie zwróciłby na nią uwagi gdyby nie niezwykłe odczyty z obserwacji. Oto planeta poruszająca się po orbicie, po której nie miała prawa się poruszać. Ba. Ona zmieniała ją tak jak chciała, lub jak potrzebowała ją zmienić. Ale sprawa okazała się bardziej złożona niż można byłby przypuszczać. Kto jednak okazał się tu najważniejszy? Człowiek.
W poszukiwaniu obcych , nawet obecnie, gdy jest to bardziej uzasadnione niż kiedykolwiek indziej, a nawet gdy jest to bardziej prawdopodobne niż kiedy indziej, że znajdziemy inne życie, my ludzie zastanawiamy się czy powinniśmy szukać obcego istnienia, bo czy my jesteśmy na to gotowi i czy jest to dla nas bezpieczne. W Solarisie Lem zadał to pytanie i zadawał je przez każdą stronę książki. Pytanie to już wtedy było retoryczne, ale nie dlatego, że to nasze istnienie było w niebezpieczeństwie, ale dlatego, że to my ludzie nie byliśmy i nie będziemy gotowi na takie spotkanie. Nie tylko dlatego, że potrafimy być niebezpieczni, ale pewnie dlatego, że ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia.
Taki obiektywizm może zabić. Bo faktycznie czego takiego niezwykłego dokonaliśmy w swojej historii? Bomba atomowa, wojna za wojną ... ? Ijon Tichy w swoich "Dziennikach" rozprawiał się nie tylko z takimi rozterkami. Ale Solaris był nieugięty. Gdy już wydawałoby się, że mamy Obcego w garści i wiemy wszystko, On wymyka się naszej wyobraźni i zostawia nas samych ze sobą mówiąc "Ja jestem zupełnie inny głuptasie".
Czy nasza wyobraźnia jest wstanie nam pomóc w poznaniu Innych gdzieś w kosmosie? Mamy ją niezwykle rozbudowaną, ale co z tego wynika? Bo Solaris to wielka tajemnica niepozornego Innego. I gdy już chcemy go zostawić samemu sobie ... On pojawia się w teleskopach polskich astronomów i zostaje z nami na zawsze.
Chyba nie zadawałem sobie sprawy w jak wielu z nas Stanisław Lem siedzi tak głęboko, że nie wyrwiesz go z korzeniami. On będzie do nas wracał z każdym pokoleniem i będzie uszczęśliwiał nas swoją nieśmiertelną literaturą SF. A my już przekonani o tym, że to najlepsza jakość w świecie będziemy siedzieć wieczorami i czytać, słuchać a może ... kto to wie co przyniesie przyszłość.