piątek, 12 sierpnia 2016

Perseidy 2016

Perseidy - 2016
Długo wyczekiwana noc nadchodzi. Pogoda stawia naszym nerwom silne wyzwanie. Wszyscy trzymają kciuki za czyste niebo, choć tyle, że o ciepłej letniej nocy nie wspomnę. Amatorzy szykują przeróżny sprzęt do rejestracji zjawisk meteorów. Bardziej zaawansowani i zawodowcy przygotowuję się na rejestrację dziennego maksimum Perseidów między 12:00 a 13:00 technikami radiowymi i radarowymi. Ale prawda jest taka, że nigdy nie wiadomo do końca jaka ta noc będzie. Każdy liczy na dziesiątki lub setki meteorów na godzinę lub choćby przez całą noc, ale prawda jest bardziej szorstka i czasem bywa ich niewiele więcej niż w czasie maksimów innych licznych rojów meteorowych. Jak więc będzie tym razem i czym będziemy walczyć tej nocy 12/13 sierpnia?



Aby się o tym przekonać warto udać się po precyzyjne przewidywania do specjalistów. W naszym przypadku lepiej niż do PKiM nie możemy trafić. Na ich stronie już od końca lipca przeczytamy czym Perseidy w 2016 roku mogą nas uraczyć. Tradycyjnie przypominają nam, że aktywności roju zaczyna się już w lipcu. A kończy się z końcem sierpnia. Z początku może to być kilka, do kilkudziesięciu zjawisk na godzinę, a w maksimum nawet 100 i więcej. Maksimum jest tradycyjnie między 11 i 13 sierpnia. Warto jednak wspomnieć, że specjaliści badający rozkład materii tego roju maja w tym roku dla nas swego rodzaju niespodziankę. W noc przed tradycyjnym 12.08 nastąpić może jedno lub nawet dwa maksima związane z zagęszczeniami materii kometarnej jaka rozciąga się na trasie orbity roju.

Tu koniecznie należy wspomnieć z czym mamy do czynienia w przypadku tego roju który nazywamy Perseidami. „Cząstki Perseidów to niewielkie odłamki pozostawione przez okresową kometę 109P/Swift-Tuttle, która została odkryta w lecie 1862 roku. Wielu astronomów w XX wieku wyliczyło dla tej komety okres orbitalny na 120+/-2 lata, co przekładało by się na to że kometa prawdopodobnie zawita w pobliże Ziemi w lecie 1981 roku. Dodatkowo wzmożona aktywność Perseidów na przełomie dekad uprawdopodobniała powrót komety macierzystej w okolice Ziemi. Niestety kometa nie powróciła w tym czasie a rój Perseidów wrócił do swojej normalnej aktywności. Później - Brian G. Mardsen, długoletni dyrektor MPC (Minor Planet Center), podał że kometa Swift-Tuttle jest prawdopodobnie podobna do obserwowanej komety w 1737 roku. Jeśli się to potwierdzi - powróci ona w okolice Ziemi w 1992 roku. W rzeczy samej - kometa wróciła do nas jesienią 1992 roku. Perseidy tym samym w latach następnych miały bardziej obfity moment w nocy maksimum.” [PKiM: „Perseidy 2016 - możliwy wybuch aktywności!” - Link ]

Wiemy już, że nad naszymi głowami będą błyszczeć drobiny pochodzące z komety. W czasie podróży komety wokół Słońca, ta paruje, a dokładniej sublimuje i stopniowo uwalnia swoją materię z lodu w przestrzeń kosmiczną. Wpływ planet i Słońca tworzy zgrupowania tej materii na trajektorii orbity. Ich położenie też się mienia w czasie. Więc gdy Ziemia wejdzie na swojej drodze w strumień takiego roju, na naszym niebie pojawiają się świetlne zjawiska wywołane najczęściej małymi, a nawet bardzo małymi, bo wielkości ziarenek piasku i mniejszymi drobinkami materii kometarnej.

Zachęcam do zapoznania się treścią zacytowanego artykułu na stronach PKiM. Znajdziemy tam wyjaśnienia przewidywać i wyniki badań aktywności tego niezwykle ciekawego roju meteorów. Przedstawiane są tam przewidywania kilku maksimów w ciągu kolejnych nocy od 11 do 13 sierpnia. Jak czytamy na stronie PKiM, badacze wskazują na wzbogacenie roju świeżą materią kometarną z przejść komety z lat 1079 a nawet z 441 roku. Czy jednak powtórzy się historia z przełomu lat 70/80? Raczej mało prawdopodobne. Ale historia zna nie takie przypadki. Przewidywania opierają się na modelach matematycznych roju meteorów i jego orbity oraz wpływu ciał Układu Planetarnego na zmiany w nim zachodzące. Wyniki są tylko pewnymi przybliżeniami i ich pewność jest zawsze mniejsza niż 1.

Oprócz samego patrzenia w niebo i zachwycania się zjawiskami meteorów możemy pokusić się o dość prosta rejestrację nawet całego wydarzenia. Znany wielu czytelnikom, szczególnie Uranii Postępów Astronomii, Piotr Potępa, przedstawia w swoim artykule „Fotografujemy Perseidy 2016” na Nightscape.pl, że wcale nie musi być to takie trudne jak się na pierwszy rzut oka wydaje (ale powiedzmy szczerze, że łatwe tez nie jest).



A jak zrobić samo zdjęcie i na co zwrócić uwagę? To już jest cała sztuka, i nie chcę tu przepisywać całego artykułu naszego kolegi lub wręcz całych książek. Zachęcam do lektury jego tekstu. Po przeczytaniu, najlepiej kilka razy, warto noc przed wyprawą poćwiczyć to wszystko czego się dowiedzieliśmy. Gdyby nam coś nie wyszło, szczególnie pogoda, to mamy jeszcze czas w kolejne noce na zrobienie udanej fotografii naszego "Perseida".

Roje meteorów bada się. Oczywiście nie in situ, ale poprzez odpowiednią obserwację. Tu ponownie odeślę do lektury artykułu na stronach PKiM, a nawet dalej do poradników jak obserwować, liczyć i badać meteory, co tam opisano w najdrobniejszych szczegółach [linki na dole strony cytowanego artykułu]. Najprościej, to po prostu policzyć, ile zjawisk zaobserwowaliśmy w ciągu nocy. Niestety to jest zbyt mało, by wyciągać takie wnioski o roju meteorowym o jakich czytaliśmy we wspomnianym już artykule. Zjawiska bowiem są widoczne prawie na całym niebie. Może z wyjątkiem bezpośredniej styczności z horyzontem, gdzie gruba atmosfera i ukształtowanie terenu uniemożliwia prowadzenie skutecznej obserwacji. Patrząc w niebo zauważymy również, że nasz wzrok nie ogarnia całego widocznego nieba, a dostrzeganie detali jest dostępne zaledwie na niewielkim wycinku nieba. Co można z tym począć? Możemy stworzyć zespół obserwatorów i każdemu przydzielić mniejszy wycinek nieba do obserwacji. O takich i innych technikach zliczania zjawisk piszą nasi koledzy z PKiM.

Inna metoda to fotografia sferyczna. Czyli rejestracja za pomocą sprzętu wszystkiego tego co widać nad horyzontem. Współczesna technologia to umożliwia. Jesteśmy tu ograniczeni jedynie pomysłowością a w zasadzie kosztami jakie możemy ponieść. PKiM prowadzi taki system pod nazwą stacja bolidowa. Są one rozmieszczone w różnych częściach kraju i rejestrują zjawiska metodą fotograficzną. Stosuje się w tym celu aparaty cyfrowe lub kamery CCD o odpowiedniej czułości. Niestety nie jest to tania zabawa. Z pomocą przychodzi nam jeden z naszych kolegów z forum astronomicznego, który przygotowując dla swojego obserwatorium kamerę AllSky doszukał się sprzętu, który może pomóc nam wykonać nasze zadanie. Kamera AllSky ma za zadnie pokazywać niebo nad obserwatorium, by astronom wiedział czy zbliżają się chmury i należy zamknąć kopułę i zabezpieczyć sprzęt. Technika monitoringu rozwinęła się tak mocno, że można już tańszy sprzęt zaprząc do naszej pracy. Dowodem jest choćby spadek Meteoru Czelabińskiego. Jego lot w dużej części został zarejestrowany głównie przez różnego rodzaju kamery monitorujące teren posiadłości.
Jeden z najciekawszych w 2016
Aby można było wykonać zadanie w postaci fotografii zjawiska meteoru, musimy spełnić kilka warunków w tym musimy udać się pod najbardziej ciemne niebo na jakie możemy tylko sobie pozwolić. Im dalej od miasta tym lepiej. A kiedy już tam się będziemy wybierać, musimy zadbać o kilka ważnych szczegółów. Warto wyposażyć się w sprzęt, który będzie w stanie wykonać zadanie sfotografowania nocnego nieba. Nie musi on uwiecznić licznych gwiazd, ale kilka najjaśniejszych tak, gdyż tej jasności i porównywalnej lub nieco jaśniejsze będą nasze rejestrowane meteory. W tym celu dobrze jest, gdy aparat ma możliwość stosowania długiego czasu naświetlania (ekspozycji) kadru. Cześć aparatów ma funkcję ekspozycji nawet do 30s. co wystarczy, a z opcja manualnego ustawiania wszystkich parametrów możemy nawet ustawić czas dowolnie długi na ile starczy nam prądu w aparacie cyfrowym. Zakładam bowiem, że zdecydowana większość, jak nie wszyscy posłużą się jednak cyfrówką. Przesłonę ustawiamy na maksymalne otwarcie. Czyli jej liczbowa wartość ma być jak najmniejsza. Aby uchwycić jak największą część nieba potrzebujemy krótkoogniskowego obiektywu. I tu będzie największy problem. Bo mało kto będzie dysponował szerokokątnym obiektywem – one maja najkrótsze ogniskowe. Takie są na wyposażeniu nico bardziej zaawansowanych fotografów. Choćby dlatego, że są dość drogie, a korzystamy z nich tylko w niektórych sytuacjach. korzystajmy jednak z każdego aparatu jaki tylko stanie na wysokości zadania. pamiętajmy o unieruchomieniu aparatu na czas ekspozycji. Można to zrobić na statywie lub po prostu położyć na "plecach" aparat na ziemi. Wszystko po to by patrzył on w niebo.

Typowe kamery AllSky kosztują od tysiąca złotych w górę nasz projekt, pozwolił ograniczyć koszty do 280zł za kompletne działające urządzenie. Sercem jest kamera płytkowa o czułości granicznej 0.0001 lx. Wyposażona została w miniaturowy obiektyw typu rybie oko, co daje możliwość jednoczesnej rejestracji całego widocznego nieba. Dla niej zbudować należy obudowę i zwieńczyć ją kloszem w kształcie kopuły z akrylu od kamer monitorujących. Niestety zasadnicze komponenty nie są dostępne w kraju. Ale ich kupno umożliwia Internet. Obraz jest rejestrowany na urządzeniu zwanym rejestratorem. To typowa konstrukcja z systemów monitoringu. Wybraliśmy jedna z najtańszych. Tak powstała konstrukcja działa już w kilku miejscach polski w tym w Żaganiu. I z powodzeniem rejestruje nawet słabsze zjawiska meteorów. A przy okazji zobaczymy przelatujące nocą satelity w tym stacje ISS oraz samoloty. Całość można obsługiwać przez sieć lokalną a nawet ze smartfona przez Internet [szczegółowy opis konstrukcji i działania: Link].

Na koniec najważniejsze. Takie widowisko unaocznia nam, że nasze życie na ziemi jest ściśle związane z kosmosem. Tu widzimy zjawiska wywołane drobinami, meteoroidami, materii na wysokości 70 do 150 km nad nami. Ale każdej nocy na ziemię spada kilkanaście ton materii kosmicznej. Od czasu do czasu są to większe ciała kosmiczne, które nie wyparują w naszej atmosferze, ale spadną na jej powierzchnię. Nieliczne wybija krater. Raz na kilka tysięcy lat spada obiekt na tyle duży by znacząca wyryć bliznę w powierzchni planety. Bywa, zdecydowanie rzadziej, i tak, że obiekt może stanowić zagrożenia dla życia na całej planecie. Historia naszej Ziemi zna liczne takie przypadki. W ciągu roku rejestrowane jest kilkanaście do kilkudziesięciu obiektów przelatujących w pobliżu naszej planety, bliżej niż znajduje się Księżyc, o rozmiarach kilkunastu a nawet kilkuset metrów. W przyszłości pojawia się tez obiekty o rozmiarach kilometrów, to wiemy już z dużym prawdopodobieństwem. Niestety nadal zbyt późno się o tym dowiadujemy, by cokolwiek móc uczynić aby ocalić ludzkość, lub choćby ograniczyć skale zniszczeń. Dzięki takim popularyzacjom wiedzy o małych ciałach kosmicznych mamy szansę zmienić nasze podejście i do tego problemu. Być może dzięki temu zdobędziemy się na to by zapewnić przyszłość następnym pokoleniom.

W Żaganiu tak obserwowaliśmy Perseidy 2016


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz