Wieli szum jest ostatnio z czasopismami astronomicznymi w
naszej kochanej ojczyźnie. Nie wiedzieć czemu nagle wielu osobom przestało
cokolwiek odpowiadać, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. A wrażenia maja
swoją siłę. Wszystko jakby zaczęło się od śmierci Pana Woszczyka. I teraz mam
nieodparte wrażenie, że był on jakimś bogiem na tym rynku. A po nim wszystko
się wali i zmienia. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pojawiają się takie dołki kopane przez jednych pod drugimi. A ludzie nie szczędzą języka
by sobie ulżyć. Po co?
Nie wiem. A jak nie wiadomo o co chodzi, to zapewne chodzi o
pieniądze.
Urania PA ma za sobą już niejedną przemianę. Jak sięgam
teraz do wydań Postępów Astronomii i czytam o tym co to z tym pismem wyrabiano
by je zmienić i polepszyć, to czasem włos mi się jeży. Niektórzy mieli bowiem
nadzieję na zrobienie jakiejś kariery albo co tylko im zapału zabrakło i
ciepnęli wszystko w kąt zostawiając resztę z niczym. Ale jakby nie było pewien człowiek
wziął to w tzw. łapy. Nazwijmy go MM – co niektórzy będą wiedzieć o kogo
chodzi. I poszło. Pismo stanęło na nogi przeżyło ślub z Uranią a teraz przyszła
kolej na kolejne przemiany, bo świat się zmienił i trzeba dawać ludziom to
czego chcą, a raczej to czego powinni doświadczać.
Ma na to swoją filozofię, choć nie lubię tego określenia, bo
mi się źle kojarzy. Polega ona na tym, że do takich rzeczy trzeba mieć pasję. Ona
pozwoli przetrwać nawet wtedy, gdy przyjdą ciężkie czasy. A przyjdą, bo las rąk
się wyciąga po ten rynek. Sama kasa to jednak za mało. Tu trzeba mieć dobry
pomysł nie na biznes, ale na dobre pismo. A takim się staje obecnie Urania PA. Samo
PA (Postępy Astronomii) mi się bardzo podobało. Choć czytam je, za sprawą
pewnego człowieka, który mi je podarował, dopiero teraz. Wcześniej uchodziło za
profesjonalne pismo dla naukowca i tak było. Końcowy czas nieco się zmienił,
ale pisma nie wytrzymały razem na rynku i musiały zmniejszyć koszty przez połączenie
redakcji i wydania.
Dzisiaj powstał rynek dla nowych tytułów, które maja ambicję
zając miejsce, które nikt nie umie wypełnić. Obszar miłośników jest wielki jak
ocean, choć kraj nasz maleńki. Ale to rynek niezwykle wymagający. Takie tytuły
jak Astronomia Amatorska maja ambicję stanąć na wysokości zadania. Ma jednak nieskrywaną
wątpliwość, czy aby tak się stanie. Bo osobiście wiem, że niewielu ma chęć kupować
kilka tytułów miesięcznie. A to zabierze pieniądze potrzebne do utrzymania
pisma, a co dopiero do zarobienia pieniędzy na przyzwoitym poziomie. Osobiście nie
tworzyłbym nowych bytów. Może bardziej stworzył dział który tworzyłby materiały
dla tego środowiska. Tych ludzi bardzo brakuje Uranii.
Tak powstało by pismo w postaci miesięcznika i do tego
solidnego na jakieś 90 stron. W obecnej sytuacji nie widać jednak światełka w
tunelu. My czytelnicy będziemy ciągani w te i na zad, by tylko podjąć decyzje o
zmianie naszego wydawcy. Każdy z nich ma fajne pomysły, ale działają oddzielnie
i przeciw sobie. Na koniec przyjadą Amerykanie lub Anglicy i zajmą miejsce walczących.
I tak stracimy wszyscy. A może nie?
Sam wolę, by jednak to nasi robili coś dla nas. Jestem nieodpartym
propagatorem lokalnego biznesu. Chciałbym dawać swoją kasę swoim ludziom, a nie
obcym. To taki lokalny patriotyzm. Ale w zamian tez chcę dostać dobry produkt i
oni muszą się wysilić. Mój patriotyzm może się zweryfikować na tym tle. I nic z
niego nie zostanie. To widać między produktami zagranicznymi dla astronomii a
lokalnymi. Różnica jest powalająca. Cóż za tym robić? Wybierać i to dobrze
wybierać. Lepiej niech wybory będą niezależne. Od czego? Od relacji między
ludźmi przez fora i znajomości czy przyjaźnie. Tak jest lepiej dla wszystkich. I
dla samego produktu też.
Dobrych wyborów życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz