piątek, 11 kwietnia 2014

Zagadkowe światło na Marsie. Internauci odkryli, a NASA się głowi

Internetowe serwisy rozpala dyskusja o tajemniczym snopie światła, jaki widać na dwóch zdjęciach z Czerwonej Planety, które łazik Curiosity przesłał na początku kwietnia. NASA zastanawia się, skąd się wzięło. Oba zdjęcia pochodzą z obszaru zwanego Kimberley, do którego ostatnio zawędrował Curiosity. Jedno zostało wykonane 2 kwietnia (a więc to nie prima aprilis), a drugie dzień później, mniej więcej o tej samej porze dnia, pod wieczór. W odległości ok. 160 m od łazika, na krawędzi znajdującego się tam krateru, widać jasną plamkę. Spójrzcie sami, jak ona wygląda:

Zdjęcie z 2 kwietnia (jasna plamka w lewym, górnym rogu):





Zdjęcie z 3 kwietnia (plamkę widać mniej więcej w tym samym miejscu, ale z nieco innej perspektywy):



A na tym wideo ze space.com można się przyjrzeć światełku w zbliżeniu:


W powiększeniu plamka przypomina skierowany w niebo snop sztucznego światła z reflektora, który znajduje się tuż pod powierzchnią planety. Tak też oczywiście zostało to zinterpretowane przez serwisy ufologiczne: - To może wskazywać na to, że pod powierzchnią znajduje się inteligentne życie, które tak jak my używa światła - napisał Scott Waring, autor strony UFO Sightings Daily, który w zeszłym roku ekscytował się także "szczurem", wypatrzonym na jednym z marsjańskich zdjęć.

Eksperci, którzy na co dzień zajmują się analizą kosmicznych zdjęć, z miejsca wyśmiali tę interpretację. Ich pierwszym skojarzeniem było... promieniowanie kosmiczne.

Czerwona Planeta ma ponad sto razy rzadszą atmosferę, więc rozpędzone cząsteczki z kosmosu dość łatwo ją penetrują (to zresztą jest powodem poważnych obaw o zdrowie przyszłych zdobywców Marsa). Cząstka promieniowania kosmicznego, która uderzy w matrycę kamery cyfrowej, jest w stanie wywołać dokładnie taki efekt, jaki widać na zdjęciu - białej plamki. Co więcej, dzieje się to dość często. Specjaliści zajmujący się interpretacją kosmicznych zdjęć mają z takimi "skazami" do czynienia na co dzień. W ten sposób wyjaśnia zagadkowy "snop światła" m.in. astronom Phil Plait, autor popularnego bloga "Bad Astronomy".

Jest także inny powód, dla którego to nie może być sztuczne światło. Zdjęcie pochodzi z kamery nawigacyjnej Curiosity (Navcam). To jedna z dwóch kamer, dzięki którym łazik może obserwować planetę tak jak my - dwoma oczami, stereo. Okazuje się, że biała plamka pojawiła się tylko na zdjęciu z prawej kamery, a lewe "oko" łazika (wykonujące fotografię sekundę później) jej nie zarejestrowało. To zdaje się potwierdzać, że anomalia jest związana z samą kamerą, a nie widokiem, który się przed nią rozciągał.

Układ kamer na maszcie Curiosity (dyskutowane zdjęcia zostały wykonane kamerami Navcam):



Jest jednak pewien problem z wyjaśnieniem, w którym obwinia się promieniowanie kosmiczne. Trafienie przez cząstkę z kosmosu dwa razy z rzędu w tę samą kamerę mniej więcej o tej samej porze dnia byłoby wyjątkowym trafem (choć wcale nie nieprawdopodobnym).

Zapewne dlatego NASA bierze pod uwagę jeszcze jedną hipotezę. Zdaniem inżyniera Justina Maki z Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA w Pasadenie prawa kamera zarejestrowała rzeczywisty błysk światła - to mógł być "zajączek", odbicie promieni słonecznych od gładkiej jak lustro powierzchni jakiejś skały. Taki ukierunkowany błysk z oddali mógł ominąć obiektyw lewej kamery i precyzyjnie trafić tylko w prawe "oko" łazika. Okoliczności się zgadzają - oba zdjęcia wykonane były pod wieczór, gdy Słońce znajdowało się nisko nad horyzontem i świeciło z tyłu kamery.

Inżynierowie NASA zastanawiają się także, czy promienie Słońca padające pod takim kątem nie znalazły drogi przez jedną ze szczelin wentylacyjnych w obudowie kamery i bezpośrednio nie spowodowały refleksu w jej wnętrzu. Szukają teraz podobnych białych skaz na archiwalnych zdjęciach Curiosity.

Ci, którzy wierzą w UFO i inteligentnych Marsjan, oczywiście obstają przy swoim. Zwłaszcza że Mars rozpala wyobraźnię i budzi emocje co najmniej od czasu odkrycia "kanałów" na powierzchni tej planety pod koniec XIX w. A NASA na razie nie zamierza zmieniać kursu łazika, by podjechać w miejsce, skąd dobiega światło. Spekulacjom więc z pewnością nie będzie końca.

Źródło: Wyborcza.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz